Rozmowa z

Bartoszem Wajerem

Monika Kozień: Co tak fascynującego było w instagramowych influencerkach, że poświęciłeś im tyle uwagi? Dla wielu osób selfie, którym najczęściej posługują się Twoje bohaterki w Saturday Morning Selfie, to wręcz nowotwór współczesnej wizualności. 

Bartosz Wajer: Wizerunki influencerek to była iskra, pretekst do namysłu nad człowiekiem funkcjonującym jako obraz, reprezentacja siebie. Jako aktywni uczestnicy życia w sieci jesteśmy chmurami informacji na własny temat. Generujemy, publikujemy, udostępniamy, przeglądamy, prezentujemy się światu. Zwielokrotnieni do granic, wymagamy od otoczenia coraz większej uwagi. Potrzeba uwagi sama w sobie nie jest niczym złym, niemal każdy jej pragnie. Obrazkowa formuła Instagramu uprzytomniła mi jednak wyraźną dominację potrzeby znajdowania się w centrum zainteresowania, z której rodzi się rywalizacja czy nawet kupowanie uwagi. Już samo znaczenie słowa „influence”, które weszło do instagramowej terminologii, a odnosi się do mocy wywierania wpływu, można powiązać z rolą obrazu w procesie zabiegania o uwagę. Obraz koncentruje w sobie rzeczywistość i z urzekającą, hipnotyzującą siłą oddziałuje na otoczenie. Będąc częścią myślącej obrazami społeczności, przyglądając się obrazom, karmiąc się nimi, przyglądamy się sobie i karmimy się sobą. Na nasze zainteresowanie czeka olbrzymia kumulacja wizerunków osób przekonanych, że należy  poświęcić im uwagę. Wobec przytłaczającej popularności i ekspozycji fotograficzne „zjawisko selfie” w wymowny sposób prezentuje naszą nienasyconą naturę. Selfie może wywoływać skojarzenia z chorobą czy niezdrowym apetytem, jednak w prostym rozumieniu jest odzwierciedleniem typowych potrzeb i tendencji narcystycznych. Platformy typu Instagram obiecują upragnioną widzialność w zamian za nasze narcystyczno-ekshibicjonistyczne aktywności. Na styku tego układu pojawiają się różne fascynujące formy zachowania. Twarze, dziubki, pozy czy grymasy pokazują „nas” chcących zaistnieć w społeczeństwie. Zabiegając o widzialność, tak naprawdę znikamy w złożonej masie metamorfoz i wariacji na własny temat. 

 

Przemiany portretu obrazują przemiany społeczne. Co w związku z tym dzieje się teraz? Co się według Ciebie stało, że świat nie interesuje nas tak bardzo jak my sami? Dlaczego teraz nastąpił taki wybuch selfie, dlaczego nie 30 lat temu? W latach 80. XX wieku Minolta wypuściła na rynek kijek do jednego z modeli aparatów, który wtedy nazywał się expander. Służył właśnie do robienia selfie. I to urządzenie znalazło się w publikacji prezentującej 100 najbardziej niepotrzebnych japońskich wynalazków XX wieku. Tak jak powiedziałeś, teraz fotografia to już nie nosiciel tożsamości i pamięci, lecz bieżący lans, narcyzm, selfie – życie do kamery. Czego to może być wyrazem? 

W życiu, które zorganizowaliśmy sobie jako społeczeństwo, chodzi o liczby, oceny. Jak obecnie inaczej może objawić siebie człowiek, to swoje permanentne niedowartościowanie i zagubienie myśli, które się w nim dokonuje. Potrzeba miłości jest obecnie zaspokajana marzeniami o popularności, myślami o braniu od innych, o karmieniu się czymś. Człowiek pragnie zasypywać wewnętrzne bruzdy i traumy – pogłębiane na przykład przez patriarchalne wychowanie, unifikację systemu edukacji, system pracy – różnymi zewnętrznymi substytutami. Popularność takich zjawisk jak selfie świetnie uświadamia mi te niedobory i jest chyba wyrazem tego, co pozostało, obrazem człowieka miotającego się przed kamerą na kijku, w rzeczywistości rozszerzonej, nieustannym internecie. Proponuję uczcić rocznicę wybuchu selfie marszem z kijkami Minolty.

 

Twoje kolejne cykle skupiają się na fotografii, ale trudno w nich szukać typowych zdjęć. Saturday Morning Selfie to malarskie wariacje na temat fotografii. Z kolei w From the Eye to the Bone technika jest inna, więcej tu wykorzystywania optyki, ale efekt podobnie odległy od zwykłej rejestracji rzeczywistości. Wzięcie aparatu do ręki i zrobienie zdjęcia to dla Ciebie za mało? 

Postrzegam to jako wolność, swobodę twórczą, próbowanie wszystkiego, żeby zobaczyć, co się stanie. Poszukuję wolności w swoich rozwiązaniach fotograficznych. Sprawdzam też, co tak naprawdę mieści się w zakresie możliwości aparatu i jakie nieprzeczuwalne oblicze mogę odsłonić (takim myśleniem na przekór instrukcji obsługi). Na podstawie moich (i nie tylko) okołofotograficznych doświadczeń fotografia jawi mi się jako niezwykła rejestracja podejrzanej i wymykającej się rzeczywistości.

 

Możesz opowiedzieć trochę o zabiegach, które stosujesz w swojej pracy?

Pomiędzy różnymi dziedzinami można zawsze trafić na jakiś obszar niczyj, dotychczas nieodkryty albo z jakiś powodów porzucony. W gruncie rzeczy poszukiwanie takich miejsc polega na improwizacji i wynajdywaniu technik poprzez próbowanie wszystkiego, co przyjdzie do głowy. Technika w każdym przypadku była bardzo prosta, lecz niekonwencjonalna, więc wymagała zaufania sobie, wyczucia, wprawy, dokładności i cierpliwości. Prace do cyklu Canon powstały przez fotografowanie aparatem cyfrowym malowanych bezpośrednio na jego matrycy portretów, bez użycia obiektywu. Powstało w ten sposób kilkadziesiąt prac, które koncentrują się przede wszystkim na wizerunkach (różnych artystek i artystów). Są wśród nich też autoportrety, postaci fikcyjne, kompozycje abstrakcyjne oraz tak zwane sytuacje zerowe (zdjęcia rozbitej matrycy), na które zwrócił kiedyś szczególną uwagę artysta i kurator Jakub Woynarowski, zapraszając mnie do udziału w wystawie Echoes poświęconej eksperymentowi w fotografii. Saturday Morning Selfie to zaś ulotne działanie rysunkowe na starym papierze fotograficznym. Tematem w tym wypadku było selfie tworzone z wykorzystaniem zdjęć instagramowych. Cykl From Eye To Bone powstał na podstawie obszernego materiału fotograficznego zebranego w internecie (zdjęć erotycznych i pornograficznych). Część procesu twórczego polegała na prowizorycznej refotografii, czyli manualnych przemianach oryginalnych zdjęć poprzez umiejętną manipulację soczewkami i dłońmi.

 

Czym jest dla Ciebie fotografia? Co Cię w niej interesuje? 

Pytanie, czym jest fotografia, zastanawia chyba każdego, kto robi zdjęcia. Po raz pierwszy kwestia ta pojawiła się w moim życiu w młodości i ze względu na specyficzne okoliczności wzbudziła strach oraz dziwne emocje. Podczas spaceru fotograficznego trafiłem na opuszczony dom. W trakcie fotografowania usłyszałem agresywny głos jakiegoś mężczyzny, który biegł w moją stronę, wymachiwał kijem (drewnianym ekspanderem) i wykrzykiwał pytanie: „Po co ci te zdjęcia?!”. Przestałem i odszedłem, ale pytanie z wykrzyknikiem wybrzmiewa we mnie do dziś. Odpowiedzi jednak konkretniej nie miałem i nie mam. Nie żebym się czegoś bał, tylko nie czuję się specjalnie na siłach. Mam za to z tyłu głowy pytanie, które być może wpływa na charakter mojej twórczości. Może twórczość jest odpowiedzią? Fotografia w luźnym rozumieniu jest dla mnie jednym ze sposobów utrwalania śladów czegoś, co zauważyłem lub zaimprowizowałem. Zainteresowanie fotografią w moim przypadku jest dość przekorne. Jestem nią zafascynowany ze względu na jej ograniczenia, niedoskonałości, związki z malarstwem i mieszanie (drążenie) rzeczywistości. Wszystkie te cechy interpretuję jako możliwości nieskrępowanej zabawy. Historia malarstwa i fotografii splata się w fascynująco nieoczywiste wzajemne oddziaływanie. David Hockney świetnie wyraził to w swojej książce Historia obrazów: „Duch fotografii jest dużo starszy od niej samej”. Przecież długo przed wynalezieniem fotografii w XIX wieku istniała camera obscura i była wykorzystywana do pracy przez malarzy. Zanim wymyślono sposób, jak utrwalać obraz, przyrządy optyczne istniały, a rzutowany obraz zadziwiał, uwodził, zawstydzał, odstręczał i – co chyba najważniejsze – inspirował, zachęcając artystów do poszukiwań i refleksji na polu sztuki. 

Marzec – maj 2021

 

Bartosz Wajer (ur. 1985 w Czeladzi)

Artysta wizualny. Absolwent Wydziału Grafiki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Chętnie inicjuje własne przedsięwzięcia wystawiennicze o bardziej efemerycznym charakterze (m.in. prowadzona od 2017 Chicco Gallery), swobodnie korzystając przy tym z możliwości oferowanych przez platformy internetowe, głównie z aplikacji Instagram. Działając na styku wielu dziedzin artystycznych (rysunek, malarstwo, grafika, fotografia, media cyfrowe), w kreatywny sposób łączy tradycyjne narzędzia z nowoczesnym, intermedialnym sposobem myślenia. Cechą charakterystyczną podejmowanych przez niego działań jest niewątpliwie umiejętność autorskiego „filtrowania” obrazów pochodzących z różnych źródeł i odległych nieraz rejestrów rzeczywistości.

 

  • logotyp unii europejskiej

Wyszukaj